Mały teatr osobliwości.

__ "Lekko, zwiewnie, sympatycznie,
Ta rozmowa kolorowa tak się snuje,
Przędą słowa...."
Kurwa, co to za grafomania, nie mogę, czy ci ludzie nie mają poczucia wstydu? Pani Jadziu!... No, gdzie się ta krowa podziewa... Pani Jadziuuuu!!!!!
__ Już biegnę, panie Redaktorze! Chwileczkę się zasiedziałam u koleżanki w Dziale Bajek... Słucham pana, panie Redaktorze?
__ Niech pani mi tu zastosuje jakąś wstępną cenzurę, żeby mi te popłuczyny na biurko nie trafiały. Może jakiś praktykant się tym zajmie? Przecież tutaj rzut oka wystarczy i do kosza z tym chłamem.
__ Oczywiście, panie Redaktorze, zaraz przekażę Antoniemu, że ma przeglądać każdy list adresowany na pana. Poradzi sobie, tak się ładnie wszystkiego nauczył na tych kursach literackich...
__ No, no, niech mi się tu pani tak nie rozmywa, się pani z nim umówi na kawę to jemu pani pogrucha, a nie mi tu w godzinach pracy prywatne dygresje. Niechże się pani tak nie czerwieni, to obrzydliwe. W pani wieku? Pani Jadziu, proszę się uspokoić...
__ Ty, ty... Ty karle! Ty chamie! Owłosiona, obrzydliwa małpo! Nie masz w sobie za grosz romantyzmu. Sam jesteś wypalony, jak wygasłe palenisko, a masz czelność krytykować te z serca płynące wersy. Napisane ręką tych, którym dane było zaznać miłości prawdziwej, którzy cierpią naprawdę, którzy posmakowali namiętności...
Żądza ciała... Rozkosz... aaaach!... tak... tak, czuję to. Czujesz to? Chodź. Uderz mnie. Bij. Mocno. Sssss... słyszysz? Krew w głowie.... Bum, bum, bum, bum...
gorrrrąco. Chodź tu. Bliżej. Ostro. Wróbelek. Mocno. Rżnij mnie. Daleko? Aaaaargch. Siała baba... hiiii!!! Bierz mnie!!! Gówno. Dupa. Szafa. Już. Pizda...
__ Aaaaaa!!! Proszę!!! Nie rób mi krzywdy! Odejdź, odejdź! Mamuuusiu!!! Mamoooo! Ładny rysunek, mamusiu? Proszę jeszcze dokładkę, psze pani. Czy mogę już wyjść?...
Niski, kobiecy głos z off'u:
__ Pani Jadwigo, spokojnie, proszę się ubrać. Już dobrze, wszystko w porządku, panie Waldemarze... Proszę o podanie pacjentce dziesięciu miligramów Haloperidolu. Czy jest przygotowany kaftan dla pacjenta?
Światła przygasają, publiczność zgromadzona za lustrem fenickim powoli opuszcza miejsca. Dwóch rosłych pielęgniarzy wyprowadza słaniającą się kobietę, trzech innych wynosi mężczyznę w kaftanie bezpieczeństwa.
Pani doktor poprawia obsuniętą podwiązkę i zapala papierosa w długiej lufce.
boris