Łeb.
Wredna moja głowa spadła, z oparcia na ziemię, bęc.. poturlała się do kąta i się śmieje... hi hi ha ha...
Wredna, prawda?
Tydzień wcześniej z nią rozmawiałam, tłumaczyłam i prosiłam: Bądź miłą głową, zdolną do wszystkiego, proszę cię! A ona na to tylko w śmiech i mówi mi: jestem zdolna, to ty wymiękasz! Kpiła, odpyskiwała, wyśmiewała się i dudniła jak dzwony kościelne.
Wtedy przyszedł sen. A był to obraz taki:
Jestem w mieście, ze starymi kamienicami, z kościołami o gotyckich, smukłych oknach i wykuszach. Szwędam się to tu i tam, patrzę na wystawy sklepowe i trochę nieśmiało zaglądam przez okna do cudzych domów. Ciekawska tego, co robią właśnie w tej chwili mieszkańcy miejsca, zupełnie nienazywalnego, nie wiadomego mi położenia. I nagle ten ból, przeszył moje trzewia, a miedzy zębami znalazłam kawałeczek małej pętelki. Zaczepiona była do jedynek, nie dawała mi spokoju. Zaczęłam przy niej szperać i ciągnąć za koniec nitki, ku mojemu zdziwieniu, stawała się coraz dłuższa i dłuższa. Wyciągnęłam już z dwa metry tej błyszczącej żyłki, czy nitki, i dalej ciągnęłam, aż poczułam straszne szarpnięcie, jakby metalowego haczyka. Tak, rzeczywiście na końcu było coś co przypominało haczyk na ryby i jakieś dziwnie wyglądające ciało obce. Nie było to żyjące, ruszające się ciałko, ale coś co wcześniej być może je przypominało. Zapragnęłam teraz tylko jednego, żeby zwymiotować ten sen, do końca, i żeby już nigdy mi się nie powtórzył, co z pewnością się stanie, chociaż licho go tam wie....
Wredna, prawda?
Tydzień wcześniej z nią rozmawiałam, tłumaczyłam i prosiłam: Bądź miłą głową, zdolną do wszystkiego, proszę cię! A ona na to tylko w śmiech i mówi mi: jestem zdolna, to ty wymiękasz! Kpiła, odpyskiwała, wyśmiewała się i dudniła jak dzwony kościelne.
Wtedy przyszedł sen. A był to obraz taki:
Jestem w mieście, ze starymi kamienicami, z kościołami o gotyckich, smukłych oknach i wykuszach. Szwędam się to tu i tam, patrzę na wystawy sklepowe i trochę nieśmiało zaglądam przez okna do cudzych domów. Ciekawska tego, co robią właśnie w tej chwili mieszkańcy miejsca, zupełnie nienazywalnego, nie wiadomego mi położenia. I nagle ten ból, przeszył moje trzewia, a miedzy zębami znalazłam kawałeczek małej pętelki. Zaczepiona była do jedynek, nie dawała mi spokoju. Zaczęłam przy niej szperać i ciągnąć za koniec nitki, ku mojemu zdziwieniu, stawała się coraz dłuższa i dłuższa. Wyciągnęłam już z dwa metry tej błyszczącej żyłki, czy nitki, i dalej ciągnęłam, aż poczułam straszne szarpnięcie, jakby metalowego haczyka. Tak, rzeczywiście na końcu było coś co przypominało haczyk na ryby i jakieś dziwnie wyglądające ciało obce. Nie było to żyjące, ruszające się ciałko, ale coś co wcześniej być może je przypominało. Zapragnęłam teraz tylko jednego, żeby zwymiotować ten sen, do końca, i żeby już nigdy mi się nie powtórzył, co z pewnością się stanie, chociaż licho go tam wie....