Książki, których nie przeczytałam!

Tak niewiele mi dano zrozumieć, tak niewiele chcę zrobić lub mogę. Ale tej jedynej rzeczy, której nie da się oddać, która się pragnie i chce ponad wszystko: WOLNOŚĆ. Słowa, myślenia, przeżywania świata na swój sposób, ten inny, jedyny niepowtarzalny. Tego nie oddam nigdy, dlaczego? Bo to ona mnie stworzyła, dała radochę istnienia. A czym jest teraz wolność wyznania??? Czy na pewno tym, że możemy wielbić boga protestantów, katolików lub ewangelików lub bogów innych religii? Czy to nowy panteon? Bo już zagubiłam rozumienie. Chyba coś mnie gna w krainę meta- meta. Gdzie jeden stary Bóg siedzi i pali cygaro? Fizyk by musiał wytłumaczyć tu swoje teorie. I na pewno są mądrzejsi ode mnie. Więc schylam głowę, bo chociaż chcę o sobie myśleć w bardzo dużych superlatywach, gdzieś tam pod skóra czuję swoja kurewską małość! Żyję, czuję, doświadczam, ale coś mnie pcha na wielkie przeżywanie. Na jakiś bal, na imprę poza tym czasem poza światem, poza cielesną powłoką!

A cóż to jest do jasnej cholery??? To siła na przeżycie? Czy na śmierć???? Nie wiem. Nie umiem już oceniać racjonalnie. Moje serce, wola: MARANATHA! Ale co to oznacza? Czy szczęście się kryje pod wyrazem tym, czy ból i rozpacz? Biblii nie czytam. Dlaczego? Bo tyle tam, kurwa pospolitej przemocy! Seksu, agresji! Ja pierdolę, każdy walczy z każdym! A to miało być cholera o miłości: romantycznym uniesieniu! Shajs!

Więc za książki, których nie przeczytałam: przepraszam, za wysoką literaturę, za pospolite eseje, za małe publikacje! Za to, że niechętnie do wzniosłej literatury się zabieram, i za to, że tandety nie lubię!



Popularne posty