Kraina Toco_Parla_Trouble
Widziałam Stroszków wielu, co krążą z zamiłowaniem po ścieżkach prawdziwości przedziwnej. Są jak złamane gałązki drzew oliwnych. Swoją zielonością już nikogo nie zauroczą, ani zapachem, nie mówiąc już o spojrzeniu. W ich twarzach okrutnie odbija się czas stracony. Szyderczo śmieją się z każdego, bezczelnie zachęcając do rozpaczy. Nie pieszczą słowami, lecz sykiem nie zniechęcają. Nie otoczą cię opieką, nie podadzą pomocnej dłoni. W ich umysłach czai się wstyd, co z lęku o jutro wypływa. Bo jutrzejszy dzień dla Stroszków, to dysonans słów, czas potępionych. Skarłowaciałe ich ciała, bez seksualnej powłoki, dawno zmieniły swój look appear. Lecz dla mnie są czystym, wyzutym z zawiści potencjałem, co czeka tylko na lekkie poruszenie swych trzewi. Na słowo łaski, na dobry uśmiech i na rękę podaną bez wstrętu. By mieć dla nich, choć jeden moment ze swego życia. Imiona ich w księdze bożej litości widnieją. Bo tych Bóg umiłował zaiste najbardziej. Nie muszą skomleć o jego miłość. Nie muszą o nic prosić. Im dane jest życie wieczne od razu. Dla każdego czas może być okrutny, a Stroszkom czas pozostał w tym jednym momencie ludzkiej nieuwagi, zatrzymał się w tej jednej potępionej chwili.
Kim jesteś dla Stroszka? Czy jesteś jego Kainem, co chętnie głowę mu ścina, by parę cencików wyrwać mu z dłoni, lub w serce strzałę z jadem moralnym wbija? Kim jesteś dla Stroszka? Pazernym na wdzięki kobiet pustych i próżnych? Chciwym zasług schamionego pop-świata?
Tak, to w końcu się stanie. To zostanie dokonane. Sen o wolnym świecie, gdzie sprawiedliwie można kochać się ziści. Stroszek pocałuje swoją księżniczkę na pożegnanie, lecz nie strzeli sobie z wiatrówki w łeb. Uniesie się lekko nad ziemię. Ręce rozłoży gotowy do lotu i wzbije się w wieczność, i poszybuje jak biały gołąbek pokoju.
Ludzie w uśpieniu, doświadczając wówczas mroku swojej egzystencji, stać będą, odrętwieli i patrzeć na wolność Stroszków. Zatęsknią i zapłaczą. Lecz ich już nie będzie. I czasu, przestrzeni, wolności wyboru, miłości i dźwięków wszelkiego rodzaju. Pozostanie ludzkości spijać krew ze szkatuły. I sycić się swoją nienawiścią, co w stronę nicości ich zaprowadzi.