Kraina Siedmiu Lądów.

Nigdy niegdzie nie byłam poza krainą Siedmiu Lądów. Tak już jest, czasem sadzę, że taki już los smutny, księżniczek z owej krainy. Trwanie w niej w czasie wiecznym to podstawa mojej egzystencji. Jest poza tym wiele prawidłowości dla bytowania w wieczności. Reguła pierwsza, cicho tęsknić za wolnością. Reguła druga: spać tylko w kolorach nocy. Reguła trzecia i najważniejsza: zawsze dbać o słowa i postawę. Jest słowo pisane, któremu opierają się zacni i bogaci mieszkańcy krainy. A słowa na papierze są wagowo cięższe niż te, które tylko z ust fruną do nieba. Są też myśli skrócone dla nieco uboższych. Te są w wadze piórkowej, puchate i wymyślone by opisywały świat cieni i iluzji. Księżniczka, rozkraczyła się i usiadła na brzegu szklanej wanny. Wyszeptała słowa zaklęcia i woda z kryształowej stała się mroźnie blada i odbijała w sobie gwiazdy. Poza tym lekkie kryształki lodu pływały pod powierzchnią i szeptały jej czarodziejskie piosenki. Zsunęła z ramion jedwabną sukienkę, naga i wyziębiona zanurzyła swoje ciało w wodzie. Szeptała i łkała sennie, bo była w stanie szaleńczej rozpaczy. Smutek jednak dodawał jej ciału powabu. Kołysał jej biodra, to w lewo to w prawo, muskał jej uda, smagał pośladki, a ona tuliła się do niego. Czarował ją niczym senny kochanek, był niezwykle delikatny i rozpieszczał ją swoimi szeptami. Unosił na tafli wody, gdy tylko ona zamykała oczy. Pierwsze ich spotkanie było magią dotyków, ale już kolejne stały się czuciowo bolesne. Nie rozumiała tego, lecz starała się za wszelką cenę być godna tego przedsięwzięcia. Mówiła do niego rzadko, raczej słuchała kojących dźwięków i plusku kropel spadającego lodu. Każda kropla wody wypływająca z jego ust zamieniała się w kryształek. Z czułością myślała o potędze jego magii. Tylko, kiedy zamykała oczy, czar zamierał na sen. Zawyły trąby i zadudniły jak na polu walki. Otworzyła oczy i poprosiła o szklankę likieru z nutami gardenii. Była wyspana. Dziś zapragnie zatańczyć ze słowami z Księgi Walczącego Smoka. Ubrała szlafrok i wyszła do komnaty czytania. Musiała iść przez trzy tysiące korytarzy, o zimnych i lakierowanych pokojach. Tren z jedwabistego szlafroka ciągnął się za nią niczym cień. Stąpała boso i nuciła cichutko swoje tęsknoty. Wyrywając jej nuty z piosenki stanął przed nią obraz ze wspomnień, z dzieciństwa. Potężna dłoń szarpnęła jej zmysłami i chciała ją udusić. Nie czuła bólu i lęku o życie, bo wiedziała, że to tylko chwilowe. Była przecież zrodzona z wieczności, dlatego ponura wizja nie może odebrać jej życia. Dmuchnęła leciutko i wspomnienie poszybowało daleko w czas przeszły. Teraz była silniejsza. Podeszła do miedzianej, starej wazy i wyciągnęła klucz do Komnaty Walczącego Smoka. Przekręciła go i rozsunęła wielkie hebanowe wrota. Skłoniła się przed mieszkańcem, samcem o śnieżnych, rozłożystych skrzydłach, bo po, mimo, że była księżniczką, musiała akceptować potęgę innych stworzeń. – Przyszłam poczytać słowa z twojej księgi, o zacny – powiedziała lekko drżącym głosem. Pozwolisz? Proszę. – Szepnęła. Osłabiona urokiem i podekscytowana blaskiem z jego skrzydeł, zaczęła przeglądać powoli księgę. W końcu trafiła na myśli o odpowiednim dla niej znaczeniu. Była blisko ekstazy, ale powstrzymywała uniesienie. Chcąc zrozumieć każde słowo, zapaliła ziele lekkiego tytoniu o smaku imbirowo-truflowym. Woń owa dodała jej zmysłom wyrazistych wibracji i smagała po nozdrzach. Czekała na objawienie, które było jej darowane przez błogosławieństwo narodzin. Twarz nabrała barwy i kości poczuły ulgę. Nasionka ziela puściły soki. Zaczarowana wdziękiem słów osunęła się na kolana i położyła na skrzydła swego przyjaciela. Zasnęła powtórnie na szklanej posadce. Teraz wieczność doda jej kolejne i z pewnością nie ostatnie znaki. Jedynym warunkiem był długi niczym niezmącony sen. Okryta blaskiem skrzydeł i otulona ich ciepłem powoli wchodziła w decydującą fazę snu. Pod powiekami rysowały się elementy, z których później miała zbudować scenariusze swojego życia. Spała..Spała..Spała….

Popularne posty