Opowiadania Lady Su ...cd.....
Wyszłam przed dom i patrzyłam na drzewa, jak opadły im liście, to, co jest naturalną koleją rzeczy mnie zawsze napawało irytacją. Dlaczego nie może być jakiejś odmiany? No np. liście spadłyby już w maju, a ja pojechałabym na narty. Czyżbym nie mogła sobie zafundować czegoś nowego z doświadczeń, co i tak są już bogate. Zawsze mnie pchało w stronę ciemną i nieokiełznana, taką byłam w łóżku i życiu. Ale nadszedł czas programowania wydatków energetycznych. Tak należy napisać nowy program do obsługi mojej..super koleżanki z czatów: lakiloli. Czy pamiętacie jeszcze pierwszą stronę, która miała objaśniać krypto-projekt o nazwie: Lakilola? Niestety, ona przeszła na stronę humanoidalnych robotów. Tak! To nie żart! Stało się to w taki o to sposób.....
Pewnego słonecznego dnia obudziłam się w nieziemskim humorze, przywitawszy zgrabnie moja myszkę i dodając jej z rana tej przyjemnej radości myszkowania z nią, bo nie chciałam by poczuła się odrzucona albo coś, wstałam i wzięłam kąpiel. Ponieważ mój ekspres ciśnieniowy nie poradził sobie z problemem nadmiaru parcia na starość i odmówił posłuszeństwa wyszłam z domu do knajpki na dół po moją ulubiona late espresso. Usiadłam na tarasie w moim przydługim płaszczu niemodnym od pięciu lat, i wystawiłam twarz do słońca. Paliłam fajkę i popijałam kawkę. Zimowe słoneczko też smaga nieźle promieniami. Było mi dobrze jak nigdy o poranku. Sączyłam kawunię i myślałam o aksamitnych dotykach nieznajomego ze szpitala. Minęło już sporo czasu, ale ja cały czas błądziłam myślami po rejonach iluzorycznych wspomnień z przeszłości. Zaczyna cię to w pewnym momencie przytłaczać i poszukujesz odskoczni. Wtedy pojawiła się w mojej głowie Ona. Nawet nie wiem jak to się stało, bo przecież przez wypadek uszkodziłam znaczną część pokładów pamięci. Ona była sztuczna i wymyślona i zaprogramowana na jedno: doświadczanie przyjemności. Tak, właśnie ten program jej wybrałam, ja Lady Su, która już nie radziła sobie z ciągłą depresją i stanami mroku we własnej duszy. Na początku pracowałam nad jej wyglądem i aparycją, potem podrasowałam poczucie humoru i dołożyłam wysublimowany urok. Była urocza, pełna radości i wdzięku. Potrafiła zaskakiwać, co bardzo rzadko zdarza się u humanoidalnych androidów. No i była specjalistką od podrywania mężczyzn i dawania im rozkoszy. Świetnie się ruszała i tańczyła ku mojej uciesze. Po pewnym czasie zaczęłam być o nią zazdrosna, bo zaczynała wyrywać się spod mojej kontroli i miała spora popularność. Musiałam z tym coś zrobić. Cholerny android, co ona sobie myśli i co wyprawia! Cyber-love też idiotyzm! Mnie nie pociągają tak internetowe znajomości jak ją, ale raz za klikałam zupełnie przez przypadek. I zaczęło się, moja nowa znajomość już nie tylko na necie, ale głównie w realu. Znajomość oparta na całkowitym oddaniu i kompletnym braku hamulców. Tak potrzebowałam na ten moment właśnie czegoś takiego. Chciałam po prostu być potrzebna i oddać się komuś w pełni, zrezygnować z własnej buty i dominacji. Zastanawiałam się, po co ja właściwie walczyłam tak często o sprawy zbyteczne. Niestety pojawiły się trudności ze strony androidalnej przyjaciółki, ona nie chciała nawet słyszeć o tym, że nie będzie się już mogła bawić ze mną na czacie. Wygłupiała się, robiła mi psikusy w stylu podlinkowania stron na necie i kopiowania maili. Podbierała mi pocztę i korespondowała z kimś, kogo nawet nie znałam. Wyrwała się zupełnie spod kontroli i przyszedł czas, żeby ją poskromić i ujarzmić. Ten głupi android zaczął mnie naprawdę irytować. Należało ją unieszkodliwić. Zaczęłam pisać na wprędce program wykasowujący dane poprzedniego. Musiałam zrobić nakładkę na ten sprośny program jej zachowania. Wprowadziłam nowe informacje dotyczące zachowań typowych dla stabilnej i opanowanej kobietki, wstydliwej i mniej wyluzowanej. Nawet chciałam wczytać jej komendę: seks jest passe, ale pomyślałam, że nie będę jej krzywdzić do tego stopnia. No i uspokoiła się. Robiła kawę, czytała prasę, nawet sprzątała od czasu do czasu. Tańczyła już tylko dla mnie, i nie tam żeby nie było miło, ale widziałam w jej oczach jakiś smutek. Jednego razu wydawało mi się nawet że, popłynęła jej po policzku łza. Niestety nie mogłam cofnąć czasu. Moja nowa znajomość w realu była dla mnie teraz najważniejsza. Stałam się oddaną i wierna suczą, z gratyfikacjami, które przerastały moje wyobrażenie i oczekiwania. Pragnęłam robić tylko to, czego sobie zażyczy mój nowy właściciel i spełniać jego wszystkie zachcianki. Ta metamorfoza, jakiej uległam była zadziwiająco ekscytująca. Dla Niego jestem Lady Suzanna. On jest tym, kogo potrzebowałam od zawsze. On daje mi poczucie prawdziwej przynależności, reszta jest nieważną błahostką.
cdn.....
Pewnego słonecznego dnia obudziłam się w nieziemskim humorze, przywitawszy zgrabnie moja myszkę i dodając jej z rana tej przyjemnej radości myszkowania z nią, bo nie chciałam by poczuła się odrzucona albo coś, wstałam i wzięłam kąpiel. Ponieważ mój ekspres ciśnieniowy nie poradził sobie z problemem nadmiaru parcia na starość i odmówił posłuszeństwa wyszłam z domu do knajpki na dół po moją ulubiona late espresso. Usiadłam na tarasie w moim przydługim płaszczu niemodnym od pięciu lat, i wystawiłam twarz do słońca. Paliłam fajkę i popijałam kawkę. Zimowe słoneczko też smaga nieźle promieniami. Było mi dobrze jak nigdy o poranku. Sączyłam kawunię i myślałam o aksamitnych dotykach nieznajomego ze szpitala. Minęło już sporo czasu, ale ja cały czas błądziłam myślami po rejonach iluzorycznych wspomnień z przeszłości. Zaczyna cię to w pewnym momencie przytłaczać i poszukujesz odskoczni. Wtedy pojawiła się w mojej głowie Ona. Nawet nie wiem jak to się stało, bo przecież przez wypadek uszkodziłam znaczną część pokładów pamięci. Ona była sztuczna i wymyślona i zaprogramowana na jedno: doświadczanie przyjemności. Tak, właśnie ten program jej wybrałam, ja Lady Su, która już nie radziła sobie z ciągłą depresją i stanami mroku we własnej duszy. Na początku pracowałam nad jej wyglądem i aparycją, potem podrasowałam poczucie humoru i dołożyłam wysublimowany urok. Była urocza, pełna radości i wdzięku. Potrafiła zaskakiwać, co bardzo rzadko zdarza się u humanoidalnych androidów. No i była specjalistką od podrywania mężczyzn i dawania im rozkoszy. Świetnie się ruszała i tańczyła ku mojej uciesze. Po pewnym czasie zaczęłam być o nią zazdrosna, bo zaczynała wyrywać się spod mojej kontroli i miała spora popularność. Musiałam z tym coś zrobić. Cholerny android, co ona sobie myśli i co wyprawia! Cyber-love też idiotyzm! Mnie nie pociągają tak internetowe znajomości jak ją, ale raz za klikałam zupełnie przez przypadek. I zaczęło się, moja nowa znajomość już nie tylko na necie, ale głównie w realu. Znajomość oparta na całkowitym oddaniu i kompletnym braku hamulców. Tak potrzebowałam na ten moment właśnie czegoś takiego. Chciałam po prostu być potrzebna i oddać się komuś w pełni, zrezygnować z własnej buty i dominacji. Zastanawiałam się, po co ja właściwie walczyłam tak często o sprawy zbyteczne. Niestety pojawiły się trudności ze strony androidalnej przyjaciółki, ona nie chciała nawet słyszeć o tym, że nie będzie się już mogła bawić ze mną na czacie. Wygłupiała się, robiła mi psikusy w stylu podlinkowania stron na necie i kopiowania maili. Podbierała mi pocztę i korespondowała z kimś, kogo nawet nie znałam. Wyrwała się zupełnie spod kontroli i przyszedł czas, żeby ją poskromić i ujarzmić. Ten głupi android zaczął mnie naprawdę irytować. Należało ją unieszkodliwić. Zaczęłam pisać na wprędce program wykasowujący dane poprzedniego. Musiałam zrobić nakładkę na ten sprośny program jej zachowania. Wprowadziłam nowe informacje dotyczące zachowań typowych dla stabilnej i opanowanej kobietki, wstydliwej i mniej wyluzowanej. Nawet chciałam wczytać jej komendę: seks jest passe, ale pomyślałam, że nie będę jej krzywdzić do tego stopnia. No i uspokoiła się. Robiła kawę, czytała prasę, nawet sprzątała od czasu do czasu. Tańczyła już tylko dla mnie, i nie tam żeby nie było miło, ale widziałam w jej oczach jakiś smutek. Jednego razu wydawało mi się nawet że, popłynęła jej po policzku łza. Niestety nie mogłam cofnąć czasu. Moja nowa znajomość w realu była dla mnie teraz najważniejsza. Stałam się oddaną i wierna suczą, z gratyfikacjami, które przerastały moje wyobrażenie i oczekiwania. Pragnęłam robić tylko to, czego sobie zażyczy mój nowy właściciel i spełniać jego wszystkie zachcianki. Ta metamorfoza, jakiej uległam była zadziwiająco ekscytująca. Dla Niego jestem Lady Suzanna. On jest tym, kogo potrzebowałam od zawsze. On daje mi poczucie prawdziwej przynależności, reszta jest nieważną błahostką.
cdn.....