dzień początku końca.
wstałam po dziewiątej, bliżej 9tej, niż 10tej.
zrobiłam kawę, piję ją z mega kubka, zwykła neska z mlekiem, pierwsza fajka na pobudzenie pracy jelit, wiem powinnam raczej zjeść błonnik, który jest zdecydowanie zdrowszy, ale rozwiązania radykalne jeszcze nie o tej porze.
zagruntowałam płótno, i puściłam muzykę, jakiś chill out..
patrze za okno, znowu mróz
staram się resztkami sił nie poddawać zimowej depreszce...
i napisać opowiadanie, oby przyszły dobre myśli...
na razie to tyle,
pozdro,
saluto,
milego
zrobiłam kawę, piję ją z mega kubka, zwykła neska z mlekiem, pierwsza fajka na pobudzenie pracy jelit, wiem powinnam raczej zjeść błonnik, który jest zdecydowanie zdrowszy, ale rozwiązania radykalne jeszcze nie o tej porze.
zagruntowałam płótno, i puściłam muzykę, jakiś chill out..
patrze za okno, znowu mróz
staram się resztkami sił nie poddawać zimowej depreszce...
i napisać opowiadanie, oby przyszły dobre myśli...
na razie to tyle,
pozdro,
saluto,
milego