Niespecjalnie.

Debiut borisa udany moim zdaniem, dlatego pozwolę sobie zaprezentowac jeszcze kilka jego następnych opowiadań. Zapraszam do miłej lektury!
pozdro
Lady Su.

Niespecjalnie mnie to kręci, jak mi się laska zaczyna zwierzać na pierwszej randce. Szczególnie, jak rżnięcie było OK.
Leżymy w mokrej pościeli, scena klasyczna - ja palę, ona z głową na moim brzuchu. Nagle mówi: "Wiesz, moja matka to kurwa". I już sobie wyobrażam ciąg dalszy, że od dzieciństwa jej nie akceptowała, że była zbyt wymagająca, że potem wyrzuciła ją z domu, bo zaszła w ciążę i takie tam.
Głaskam ją po włosach w nadziei, że uspokoi się i przestanie, ale to chyba nie wystarczy. Oddycha szybko, zbierając odwagę do zrzucenia na mnie swojego balastu.
Lekko spanikowany, korzystając z dogodnej pozycji oraz tego, że mój kutas znów jest gotowy do akcji, zsuwam jej głowę niżej i jednym ruchem wpycham go w półotwarte usta. Bełkocze coś i próbuje chwilę protestować, ale po chwili już ze mną współpracuje, dławiąc się i ksztusząc. Posuwam ją głęboko, czuję czubkiem jej migdałki. Spuszczam się jej do gardła, połyka, dzielna dziewczynka. Uśmiecha się niepewnie przez rozmazany makijaż, patrzy na mnie tak jakoś smutno, więc całuję ją i przytulam.
Potem już nie mówi nic. Napracowała się dzisiaj, więc po chwili zapada w głęboki sen, wspomagany dodatkowo kilkoma drinkami, które wcześniej wlałem w nią w knajpie. Wsłuchuję się w jej równomierny oddech i kłótnię za ścianą. Głos kobiety przechodzi w histeryczny krzyk, potem trzaskają drzwi i słychać tylko ciche łkanie.
Leży na boku, pochrapując trochę. Bąbelki śliny pojawiają się i znikają z kącika ust w rytm oddechu...
Rano wyślizguję się wcześnie, kiedy ona jeszcze śpi. Już w korytarzu dopinam koszulę i sznuruję buty.

Stres skumulowany w czasie pracy rozładowuję zwykle w wypróbowany sposób. Nie inaczej jest i tym razem. Parkuję samochód w bezpiecznym miejscu i kilka przecznic pokonuję pieszo. Jest, stoi w półmroku bramy obskurnej kamienicy. Mocne nogi wbite w długie, skórzane kozaczki i tandetne, lateksowe legginsy, brzuch ściśnięty starym, fiszbinowym gorsetem. Plami jaskrawo czerwoną szminką filtr długiego, cienkiego papierosa. Raczej zgaduję, niż dostrzegam, że uśmiecha się lekko na mój widok. Od dłuższego czasu łudzę się nadzieją, że nie jestem jej obojętny. Zdrowy rozsądek podpowiada mi jednak, że to przecież wyrachowana, stara dziwka, a takich napalonych kolesi, którzy pomagaję jej dorabiać do emerytury, ma pewnie na pęczki. Podchodzę, a ona zaprasza mnie gestem do środka. Wchodzimy po skrzypiących schodach, na wysokości moich oczu przelewają się opięte legginsami, obfite pośladki, a ja czuję w podbrzuszu rozkoszne mrowienie.
W mieszkaniu wisi ciężki zapach spermy, potu i moczu. Zapadam się w głęboki, zakurzony fotel. Zaczyna przede mną tańczyć, powoli uwalniając ciało, a ja z niecierpliwością czekam, kiedy wreszcie położy się na wznak na łóżku i wpuści mnie między nogi...
Niespecjalnie mi dzisiaj wychodzi. Po kilku nieudanych próbach tulę się do jej wielkich, lekko tylko zwiotczałych piersi, podczas gdy ona głaszcze mnie po głowie i szepce: "To nic, synku, to nic, czasem tak bywa...". A we mnie kiełkuje takie jakby delikatne, zupełnie, ale to zupełnie malutkie poczucie winy.

Popularne posty