Kokosowe jądra
Tego dnia spotkałam go na ulicy, kiedy spieszyłam się do biblioteki. Lubię czasem coś wypożyczyć, chociaż kupuję zazwyczaj książki, lubię posiadać je na własność. Udał zaskoczonego, ale przystanął, żeby wymienić grzeczności. To właśnie irytuje mnie najbardziej. Facet, który stara się, ale to bardzo stara być miły, a tak naprawdę jest bufonem.
Po południu, około szesnastej zadzwoniłam do pani Róży w Paryżu, żeby jej przypomnieć o moim przyjeździe. Była szczęśliwa, że mnie zobaczy i powiedziała, że wszystko już przygotowane.
Zrobiłam sobie kawy z mlekiem i kanapkę z plasterkiem szynki i kiełkami z brokuła, położyłam się na łóżku i włączyłam stację z klasycznym jazzem.
Zaczęłam na wpół śnić...
Wewnątrz mnie, pod sama powierzchnią skóry, wyczuwałam to już od dawna, mieszkało drugie ciało. Było lekko doczepione do mojego, ale wyczuwałam jego inność. Po pierwsze było płci przeciwnej, tak to było męskie ciało. Bardzo mi bliskie, lecz jednocześnie wrogie. Jednak nie buntowało się, raczej czekało na moment zbliżenia z moim ciałem. Postanowiłam coś z tym zrobić, miałam już dosyć ciągłego noszenia go pod skórą.
Usiadłam na łóżku, wyprostowałam nogi i zaczęłam delikatnie odrywać kawałek po kawałku mojej "starej skóry". Najpierw z kolan. O dziwo, nie poleciała ani jedna kropla krwi. Zaczęłam więc odważniej ciągać te płaty skóry, robiąc coraz większe wyrwy w swoim starym ciele. Pod spodem zobaczyłam nową skórę, bladą, mieniącą się jakby maleńkimi drobinkami lub łuskami. Była delikatna, lśniąca i podobał mi się jej zapach. Przypominał łąkę wiosenną, pełną kwiatów polnych, orzeźwiającej rosy. Zadziwiająco się czułam, nie bolała mnie ta wylinka, wręcz odwrotnie. Czułam, że uwalniam się w jakiś zadziwiający sposób od tego co mnie ograniczało, psuło mi dobry humor i często nie słuchało robiąc psikusy.
Najtrudniejszym momentem była głowa, kiedy poradziłam sobie z włosami i skórą na niej, przyszedł moment na ściągnięcie twarzy, lecz wystraszyłam się. Co znajdę pod nią?!
Kiedy skończyłam już rozbierać swoje stare ciało, poczułam się bardzo słaba i senna.
Nie miałam też dostatecznej odwagi wstać i spojrzeć w lustro, tak siedziałam przez całą noc do rana, wolno oddychając.
Rankiem podeszłam do lustra w łazience.
Podniosłam głowę jeszcze z zamkniętymi oczyma.
Powoli je otwierałam, czując jak powieki odklejają się od siebie.
W lustrze zobaczyłam ...
Jestem teraz bardzo szczęśliwa. Wyglądam lepiej niż wcześniej.
Nie umiem jeszcze wam tego dokładnie opisać, lecz mogę powiedzieć tylko tyle:
najbardziej podobają mi się moje kokosowe jądra.
Tak! są wybitnie poetyckie!
pozdrawiam
Su.
Po południu, około szesnastej zadzwoniłam do pani Róży w Paryżu, żeby jej przypomnieć o moim przyjeździe. Była szczęśliwa, że mnie zobaczy i powiedziała, że wszystko już przygotowane.
Zrobiłam sobie kawy z mlekiem i kanapkę z plasterkiem szynki i kiełkami z brokuła, położyłam się na łóżku i włączyłam stację z klasycznym jazzem.
Zaczęłam na wpół śnić...
Wewnątrz mnie, pod sama powierzchnią skóry, wyczuwałam to już od dawna, mieszkało drugie ciało. Było lekko doczepione do mojego, ale wyczuwałam jego inność. Po pierwsze było płci przeciwnej, tak to było męskie ciało. Bardzo mi bliskie, lecz jednocześnie wrogie. Jednak nie buntowało się, raczej czekało na moment zbliżenia z moim ciałem. Postanowiłam coś z tym zrobić, miałam już dosyć ciągłego noszenia go pod skórą.
Usiadłam na łóżku, wyprostowałam nogi i zaczęłam delikatnie odrywać kawałek po kawałku mojej "starej skóry". Najpierw z kolan. O dziwo, nie poleciała ani jedna kropla krwi. Zaczęłam więc odważniej ciągać te płaty skóry, robiąc coraz większe wyrwy w swoim starym ciele. Pod spodem zobaczyłam nową skórę, bladą, mieniącą się jakby maleńkimi drobinkami lub łuskami. Była delikatna, lśniąca i podobał mi się jej zapach. Przypominał łąkę wiosenną, pełną kwiatów polnych, orzeźwiającej rosy. Zadziwiająco się czułam, nie bolała mnie ta wylinka, wręcz odwrotnie. Czułam, że uwalniam się w jakiś zadziwiający sposób od tego co mnie ograniczało, psuło mi dobry humor i często nie słuchało robiąc psikusy.
Najtrudniejszym momentem była głowa, kiedy poradziłam sobie z włosami i skórą na niej, przyszedł moment na ściągnięcie twarzy, lecz wystraszyłam się. Co znajdę pod nią?!
Kiedy skończyłam już rozbierać swoje stare ciało, poczułam się bardzo słaba i senna.
Nie miałam też dostatecznej odwagi wstać i spojrzeć w lustro, tak siedziałam przez całą noc do rana, wolno oddychając.
Rankiem podeszłam do lustra w łazience.
Podniosłam głowę jeszcze z zamkniętymi oczyma.
Powoli je otwierałam, czując jak powieki odklejają się od siebie.
W lustrze zobaczyłam ...
Jestem teraz bardzo szczęśliwa. Wyglądam lepiej niż wcześniej.
Nie umiem jeszcze wam tego dokładnie opisać, lecz mogę powiedzieć tylko tyle:
najbardziej podobają mi się moje kokosowe jądra.
Tak! są wybitnie poetyckie!
pozdrawiam
Su.