Wieczorem…
I w puste okno patrzyłam bez celu, szukając czegoś, co wskazywałoby mi drogę. Ale nie widziałam, bo moje oczy zaszły bielmem. Choć nie do końca oślepłam, jednak głucha się stałam na wrzaski sierot, na jęki starców i słabszych od siebie. A kim jestem by w egzystencji lepiej czuć się niż jaszczurka, co całe dnie na słońcu się wygrzewa? Leży i patrzy, ruszając gałkami oczu dokoła, badając teren przed i za sobą. Wszystko jest tak idealnie zorganizowane, jak jednostki podporządkowane ogólnej artylerii . Dlatego chciałam uciec, skryć się gdzieś w jakiejś szczelinie, tak daleko przed siebie biegłam, by nie być przegraną., By czuć tylko radość. Ale to wreszcie dopada, każdego, co wysoko chce sięgnąć wzrokiem. I kiedy przestałam odczuwać, a śmierć zagościła we mnie na dobre, pomyślałam, że to właśnie jest początek życia. Muszę tylko zgodzić się na to, by oprócz cierpienia być po prostu sobą. I smutek, i radość w jednym czasie mogą się spoić. Moje chłodne ręce nie głaszczą już ciała, nie czuję też na nich twojej twarzy. Jeśli jesteś blisko, ja jestem przy tobie. Jak świat, co wabi nas kolorami, lecz ty nie oszukujesz.
- Mamusiu, szepnął mi na ucho syn.. - Dlaczego nie nauczyłaś mnie gwałcić bez pruderii? - Dlaczego nie potrafię zadać bólu, kiedy potrzeba? To źle, mój synku, że chciałam dać tobie poczucie delikatności ciała? Chciałam byś wiedział jak kruche jest życie. Jak szybko przemija i jak ważne jest teraz! W końcu będziesz kochał, a na rękach zobaczysz rany, co uświęcą życie i dadzą ci poczucie spełnienia.
Radość przeminie, i smutek także. Nic, co jest wieczne nie towarzyszy nam zawsze. Samotnie się rodzimy i samotnie umieramy. To, co mamy tutaj w życiu, ono samo sobie zabierze. My, nadzy staniemy w obliczu światła, które spali nas w ostateczną i nieodradzalną nicość.
- Mamusiu, szepnął mi na ucho syn.. - Dlaczego nie nauczyłaś mnie gwałcić bez pruderii? - Dlaczego nie potrafię zadać bólu, kiedy potrzeba? To źle, mój synku, że chciałam dać tobie poczucie delikatności ciała? Chciałam byś wiedział jak kruche jest życie. Jak szybko przemija i jak ważne jest teraz! W końcu będziesz kochał, a na rękach zobaczysz rany, co uświęcą życie i dadzą ci poczucie spełnienia.
Radość przeminie, i smutek także. Nic, co jest wieczne nie towarzyszy nam zawsze. Samotnie się rodzimy i samotnie umieramy. To, co mamy tutaj w życiu, ono samo sobie zabierze. My, nadzy staniemy w obliczu światła, które spali nas w ostateczną i nieodradzalną nicość.