Jeden dzień z życia: Blagierki….
Przeważnie jestem posądzana o blagiat. To chyba lepiej niż o plagiat, ale zaczynam o sobie myśleć jako o blagierce raczej, niż o blogierce. No, ja wiem, że może nie wszystkim się podoba ciągłe wymyślanie historyjek, w końcu nawet księżniczki o zbutwiałych pantoflach kiedyś muszą wyksztusić z siebie choć jedno prawdziwe słowo. Obiecuję, że się poprawię. Dlatego taka oto historia:
Robiłam zakupy zwyczajowo w supermarkecie. Są działy, które staram się zawsze omijać, to te z wielkimi hakami i kawałami porżniętych zwierząt. Nie, żebym się bała, ale ten widok przypomina mi o nędzności natury ludzkiej, bo chyba nikt z żadnego gatunku nie chce skończyć jako ścierwo na haku. Ale, pomijając względy estetyczne, księżniczki po prostu nie chadzają do takich miejsc. Jednak tego dnia coś przykuło moją uwagę. Zajrzałam za kotarę nylonowych pasków odgradzających w sklepie część dla kupujących i rzeźników. Wsunęłam głowę i …
Na stole obok tasaka i dość sporego noża kuchennego leżała ona. ONA-Rozkraczona. Miała podwiniętą spódniczkę i opuszczone do połowy majtki. Pończochy także zsuwały się z ud. Leżała obok sterty świńskiego mięcha, bydlęcej skóry i sporej kupki odrąbanych świńskich kopytek. Ten, który właśnie wyjął z niej swojego fiuta, stał odwrócony tyłem i miał opuszczone do połowy rzeźnicze spodnie typu wycieruch na szelkach. miał strasznie owłosiony tyłek. Włosy na męskim przyrodzeniu i tyłku sprawiają u mnie poczucie zbliżającej się fobii, co pewnie wiąże się z moim lękiem przed pająkami. Widok dlatego, przyznacie, był dla mnie lekko irytujący, ale byłam ciekawa, wstrzymałam oddech i czekałam, co się wydarzy. Starałam się opanować emocje, z jednej strony miałam przemożną ochotę wybuchnąć śmiechem, bo właśnie mnie musiała zdarzyć się ta sytuacja, ale byłam też nieco przestraszona. Szczególnie wtedy, gdy zobaczyłam, jak facio odwraca się do kobiety, a w ręku trzyma dość sporych rozmiarów rzeźnicki nóż. Ja pierdolę – pomyślałam, choć nieczęsto klnę w myślach. Co on jej chce zrobić? Wypatroszyć tę suczkę?
Ciekawe za co? Już miałam krzyknąć "stój!", czy "zatrzymaj się!", czy sama nie wiem co, bo zawsze w takich sytuacjach słowa mi uciekają jakby w tył głowy. Ale Ona- rozkraczona, podniosła się powoli znad sterty mięcha, zarzuciła włosy na bok, jakby chciała go uwieść dopiero co właśnie i jak gdyby nie była całkiem porozbierana. No, no - pomyślałam - tak to zachowują się rasowe dziwki. Czerwone usta, złamana szminka, potargane pończochy i połamane paznokcie…. Wszystko jak po dobrej i ekstatycznej nocy. Ale to był przecież supermarket! Pomyślałam przez moment, że chciałabym być na jej miejscu, kiedy… facet przysunął jej nóż do uda i zaczął przesuwać ostrze coraz wyżej do krocza. Serducho mi strasznie zaczęło walić, bo przyznacie, że to ekscytujące widowisko i niespotykane. W końcu jednak nie wytrzymałam napięcia i przyznam szczerze, że zaschło mi w gardle. Więc delikatnie i prawie bezszelestnie wysunęłam się spomiędzy kotary plastikowych frędzli i ruszyłam dalej po warzywa na sałatkę i wino. Tej nocy jednak, zamiast dobrej muzy albo lektury książki, rozmarzona zagłębiłam się w świat wspomnień o nieznajomej mi parze kochanków z działu mięsnego. Nawet spałam lepiej, niż kiedykolwiek ;-).