Nie zrozum mnie źle.

Nie zrozum mnie źle – powiedziała – to nie ma nic wspólnego z tobą. Jesteś i zawsze pozostaniesz dla mnie najważniejszy. Ja po prostu duszę się, umieram. Potrzebuję tego. Wiedziałeś, przeczuwałeś, że to kiedyś nastąpi. Nie bądź takim egoistą, pozwól mi odejść.
Kiedy wyszła, siedziałem bez ruchu przez dobę, zapatrzony we wzór na wykładzinie. Potem wstałem i poszedłem się odlać. Zszedłem po bułki do piekarni. Nie mogłem się zdecydować, jakie wybrać. W końcu wziąłem dwie kajzerki, słodką z rodzynkami i jedną czosnkową. Byłem strasznie głodny, więc zjadłem wszystkie. Kiedy przeżuwałem ostatni kęs, królik stwierdził:
- Jesteś gnojem, nie zostawiłeś mi nawet kawałka.
Obrzuciłem go pogardliwym spojrzeniem i podsunąłem kawałek zwiędłej sałaty.
- Spierdalaj z tym zielskiem, chcę kebaba.
No, tu mnie już porządnie zirytował, więc podniosłem go za uszy i włożyłem do zamrażalnika.
- Chcesz się bić!? – stłumiony głos ledwo było słychać zza plastikowych drzwiczek. Chwilę się rzucał, a po kilku minutach wszystko ucichło.
Wziąłem z lodówki piwo i włączyłem telewizor. Spiker dokończył prognozę pogody, po czym wskazał na mnie palcem i rzucił oskarżycielskim tonem:
- Jesteś skończonym skurwysynem. Naślę na ciebie Ligę Obrony Futrzaków i Towarzystwo do spraw Walki z Egoizmem.
- Daj se siana, co ty tam wiesz! – machnąłem butelką w jego kierunku.
- Jak możesz być taki nieczuły? – kontynuował już nieco spokojniejszym tonem – musisz zrozumieć, że są kobiety, które patrzą trochę inaczej na te sprawy. Ona naprawdę cię kocha, tylko potrzebuje trochę przestrzeni dla siebie. Musisz nauczyć się nią dzielić. Wróci do ciebie, nie martw się, zobaczysz…
- Ale czy ja tego chcę? Czy ja jestem, kurwa, jakąś windą, z której można wysiadać, a potem do niej wchodzić, kiedy się chce?
- Co ty pierdolisz? A niby teraz dajesz sobie radę, hę? Poza tym z królikiem to naprawdę przegiąłeś… - nie dokończył, kineskop rozpadł się z głośnym hukiem, kiedy dosięgnęła go butelka z resztą piwa.
Zaglądnąłem do lodówki – cholera, stłukłem ostatnią flaszkę o tego palanta.
Kilkanaście minut kontemplowałem kawałek spleśniałego sera, a potem wyszedłem do sklepu. Pod murem siedział jakiś brudny staruch.
- Co tam? Deprecha? – zagadnął i uśmiechną się poprzez zmierzwiony apostolski zarost.
- Wal się, wszarzu, nie dostaniesz ode mnie ani grosza.
- Nie potrzebuję twoich pieniędzy. Musisz się jeszcze wiele nauczyć o życiu.
- Nie bądź taki protekcjonalny, dziadu, bo cię, kurwa, zabiję – rzuciłem cytatem jak znalazł.
- He, He, dobre, dobre, też oglądałem ten film. A swoją drogą Brad Pitt to fajny gość, poznałem go kiedyś na golfie.
Puściłem ostatnią uwagę mimo uszu, zaraz zamkną mi monopolowy. Kiedy wracałem, ujrzałem, jak opierającego się kloszarda wkłada do długiej limuzyny kilku sztywnych gości w czarnych garniturach, a jeden z nich mówi błagalnym tonem „Szefie, proszę, puścimy pana znowu po podpisaniu tego kontraktu jutro w Bostonie”.
Samochód odjechał z piskiem opon. Włóczęga patrzył na mnie smutno z nosem przyklejonym do tylnej szyby.
Wczłapałem z powrotem po schodach, otwarłem drzwi, ona wstała na mój widok z kanapy.
- Wróciłam, misiu. Życie jest naprawdę pojebane. Kochasz mnie?
Cóż miałem zrobić. Przytuliłem ją, jak zwykle.

boris

Popularne posty