Lady in Blue. Opowiadania miłosne.

- Ta sąsiadka skrzeczy przy seksie - wiesz? - zapytał.
- Kurcze, to znaczy? - udałam zainteresowanie, bo tak na prawdę gówno mnie obchodzi czyjeś współżycie i jego jęki, stękania i chlipania po seksie.  (p.s dopisek autorki: interesuje mnie tylko moja przyjemność i moje współżycie!!! )
- No sapie i skrzeczy, jak kura. - odpowiedział.
- Jesteś niemiły albo się nie wczułeś w klimat, wiesz - syknęłam.
Mam taką fobię włóczykija, co stracił orientację w drodze do domu. notorycznie zdarza mi się wpadać w panikę, że zgubiłam klucze od drzwi wejściowych. Zamiast czuć komfort powrotu do domu, ja na wstępie reaguję lękiem. Olać to!
Wchodzę do domu, stawiam siatkę z zakupami na stole. Wszystko co potrzebne w jednym worku foliowym.
Patrzę na nóż kuchenny, cały oblepiony galaretka od sernika. Robię kawę z ekspresu, spieniam mleko, delektuję się jej ciepłym zapachem. Muszę zrobić jeszcze zdjęcia moich obrazków i wysłać je tam, na jeden serwer, prosili o to. Niech będzie. Siadam i włączam kompa, a potem patrzę głupio w ekran, żeby zobaczyć znacznik linii papilarnych. to głupie, przesuwanie paluszkiem po tym znaczniku, powiedział kiedyś Mr. B.
wiem, - odparłam, ale nie ja to przecież wymyśliłam, tylko japońce! Tak, Japończycy są winni całej tej degrengoladzie świata- wiesz. niby to kochają Chopina, ale gówno wiedzą o jego kraju i suchotach - założę się! - no prawie się wykrzyczałam. Krzyk u kobiety większość samców traktuje jak pierdzenie, serio.
Myślą, ze to normalna potrzeba, że jak kobieta nie pokrzyczy sobie to dostanie zaparć i się rozpęknie. Ja wiem, że jest odwrotnie. Brak czułości kobiety znoszą jak niepotrzebną biegunkę, no a ciche dni to już w ogóle zastój w oddawaniu kału.
Jeden facet na prawdę mi się podobał. Tak, jeden w życiu, ale był zajęty. Standardowo należy zapić robaka, zapomnieć o skurwielu i zaszczepić się przeciwko miłosnym uniesieniom, a następnie rzucić się w wir namiętności i łóżkowych fascynacji. dlatego zaczęłam pisać tego bloga! już ciekawość zaspokojona?
spadówa, to się wytnie z opowiadania, kiedy je wyślę do tłumacza. Tylko, że nic się nie rozwija, żadna akcja, żadna reakcja. Nusomia płacze, jak te biedne kobiety spod krzyża, współczuję im bardzo, ten brak zrozumienia dla namiętności, bo przecież to taka niesamowita jest miłość, wręcz pożądanie dla rzeczy im świętej. W sumie dla mnie to mega sprawa, obrzucić coś gównem, szok. Ja bym na to nie wpadła, żeby walnąć słojem w mój obraz bo się nie udał. ale szacunu im nie zwracam, nie rozumiem, więc skracam problem do oględzin faktów. Tylko, że kiedyś się ma dość.
Tak sobię pomyślałam. Miłość się objadła jak precle z czekoladą, palenie trawki jest mniej trendy niż kiedyś, kokaina w czasach kryzysu za drogi interes, cholera, co zatem?
Zostaje słuchanie bluesa, ale dla mnie to zbyt śmierdzi deprechą. Wolę smutasa Yorka i Radiohead. Jeśli się ciąć to przynajmniej równo, pod rytm właściwy.
Czyli, ze szału nie ma i ideologia jeszcze nie umarła, ale opowiadania z tego nie będzie. Tak jak i nie będzie już żadnej stęchłej, śmierdzącej miłości do kogokolwiek. Człowieku nie irytuj się, nie panikuj, to tylko kolejny tekst, jutro będzie nieaktualny, jak wszystko.
Do napisania.
Su.
p.s boris poprawi literUfki ;-) narka

Popularne posty