Dokąd ahh, dokąd zmierzasz mój Lucjus...

Dokąd ahh, dokąd zmierzasz mój Lucjuszu? ...
Lucjusz z natury swojej jest przeciwny nowym technologiom. Waćpan nieznający innowacji  i anihilacji, na każdą moją prośbę szybko wygrabiał z szuflady bajkę, nie zawsze przypominającą lub niezapominajkę, albo co gorsza zwykłą rymowankę. Ponoć wcale nie błahy, i nie lekkoduch. Zawadiaka i donosiciel, a nade wszystko damskich ciał uwodziciel. Bękart, z pewnością nie ugodzony przez amora. Potwór i wielka mojego oblicza zmora. Wredniak, ale uroczy, pokrętnie świrował w moje oczy, nazywając je kuleczkami z szafirów. Błazen, żartowniś, kiwaczek i migdałami pachnący miał kubraczek. Szelma, wystrychnął na dudka, albo raczej na dupki wiele płci pięknej, co z racji mojej na owy temat negacji, przyprawia o drżenie na lędźwiach. 
Któregoś popołudnia zebrałam swoje myśli jak puzzle i wstąpiłam na trzy czwarte łyczka świeżego tlenowego dżiusa. Marnie wyglądając tego ranka, jak zagubiona od łóżka kochanka, postąpiłam ze sobą podle, nie malując ust i wkładając dżinsowe spodnie. Degrengolady jakby nie było dosyć, zaczęłam od wysypania wszystkiego co miałam do  tej pory w sosie. Mdlejąc na widok Lucjusza, poszarpana i wymięta z rana, postąpiłam nieczule. Oddałam się jemu w ogóle. Wypiłam kawę z amaretto i schowałam się ...tyle... mam much w nosie i motyle...

Popularne posty