spotkanie na pigalaku
Spotkałam raz starą kurwę. Na oko dobrze po pięćdziesiątce lub więcej. Dość mocne rysy i pełno zmarszczek co pokrywały większość jej twarzy. To była kobieta o rzadkich włosach, cienkich jak ptasie piórka, i niesamowitych oczach bladego, nijakiego koloru. W tych oczach zobaczyłam głęboką pustkę. Zdziwiło mnie to, że zauważyłam najpierw jej oczy właśnie. Nie zwróciłam uwagi w co była ubrana, ani jakie nosiła buty. Nie pamiętam też koloru jej paznokci, chociaż podobno kurewki zawsze o nie dbają szczególnie. Te oczy wabiły swoją tęsknotą, za czymś co odeszło, co minęło wiele lat temu. Była w nich taka głębokość jak w podstarzałej studni zapadniętej i wyschniętej ze swojego źródła. Woda dawno wyparowała i źródło nie odbijało już w swojej tafli promieni słońca. i jeszcze dłonie, duże i napuchnięte, blade, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że po wewnętrznej stronie opuszki palców wyglądają jak wymoczone w wodzie. Takie dłonie odpychają swoją pospolitością. Miała na imię Regina i pochodziła z Polski, dokładnie nie pamiętam skąd, ale wiem, że była to mała wioska na Podkarpaciu. Przysiadłam się do niej z kubkiem gorącej kawy late i zapytałam czy pogadamy. Odwróciła do mnie swoją twarz i właśnie wtedy poczułam ciarki na plecach. Chciałam odejść, wtedy ona złapała mnie za rękę i powiedziała lekko chrapliwym i zduszonym tonem: zaczekaj. Usiadłam. Wypiłam łyk kawy, wtedy ona sama, bez żadnego przymusu zaczęła mi opowiadać swoją historię, za to poczułam do niej wielką wdzięczność, taką naprawdę szczerą, bo była to smutna ale bardzo prawdziwa i mądra opowieść.
... zawsze pragnęłam miłości, nie takiej pospolitej, ubranej tylko w gesty i czułe słowa, lecz mocnej i silnej na pół ludzkiej, namiętnej, a na pół boskiej, ponadczasowej i silnej jak wodospady w Niagarze lub niezmierzona moc wiatru... nie sądziłam, że pójdę w przeciwna stronę, poszukując tego co wielkie, znalazłam tylko strzępki uczuć, łasa na ludzkie chwile namiętności, dostałam tylko wybuchy ludzkiej słabości...cokolwiek sobie teraz o mnie pomyślisz, ja wiem, że gardzisz takimi jak ja...
Bałam się zaprzeczyć, by nie przyjęła tego jako hipokryzję. Dlatego, spytałam ją, czy kiedykolwiek doświadczyła prawdziwej rozkoszy? A ona tylko westchnęła.
...wiesz, całe życie czułam się wszystkim zawiedziona, miałam wprawdzie powodzenie u mężczyzn, lecz co z tego, kiedy było ono chwilowe, miałam pozory szczęścia i bogactwa, pieniądze z łatwością opuszczały moje portfele, buty zdzierały obcasy, a sukienki stawały się z roku na rok zbyt obcisłe jak na moje kształty...uroda to grzech, nie dobrze być piękną, wówczas większość ludzi posądza cię o próżność...nawet jeśli czytasz opasłe tomy pisarzy starożytnej przeszłości, nie zdołasz udowodnić, że ma to dla ciebie ogromne znaczenie... kurwy, w mniemaniu innych są głupie...
Tutaj się żachnęłam, w takim stylu, no co ty. Ona mówiła dalej:
...przyjechałam do tego miasta jako nastoletnia dziewczyna, chciałam zobaczyć światowe życie, bo wiesz, tam skąd pochodziłam można było się co najwyżej nauczyć prania i prasowania, no i może dobrej kuchni od mojej babki. Ja chciałam zobaczyć, jak to jest być damą, co korzysta z dobrodziejstw życia, bez zbędnej afektacji, lecz tak naturalnie jak ryba z wody czerpie tlen do oddechu. Kiedy zaczęłam pracować na ulicy, byłam już powiedzmy "w temacie" tego zawodu, miałam możliwość pracować, wiesz w takiej agencji, lecz ja chciałam szybko zarobić i sporo...
nie narzekam, na to co było, moje życie i tak wydaje mi się lepsze od innych, ja poznałam jego pełny smak, tylko, że ten gorzki i cierpki, niestety...
Czy nigdy nie byłaś zakochana? A może ktoś ciebie pokochał, tak mocno do szaleństwa?
Zaśmiała się i powiedziała:
...wiesz, ludzie są szaleni, ale nie z miłości, ale z jej braku... to obojętność, obcość na ciebie, sprawia, że sama dla siebie stajesz się wrogiem, zaczynasz żyć jak płochliwy szczur, jak dziki kot, co z łatwością wyciąga pazury i drapie, najgorsze, że staje się to dla ciebie normalnością i wierzysz, że jesteś silna wydrzeć każdemu co twoje, że wzięłaś życie za łeb, że nie pokona ono ciebie, bo ty jesteś sprytniejsza, w rzeczywistości jest odwrotnie, ciągle walcząc, przegrywasz, ciągle udowadniając sobie, jak jesteś silna, słabniesz i w końcu opadasz na tyle z sił, że życie kopie cię po tyłku, jak zużytą torebkę foliową, miotasz się bezwładnie z miejsca na miejsce...
Nie masz swojego domu? Nie masz miejsca, do którego wracasz z wytchnieniem i ulgą?
... oj mam, mieszkanie, nawet dość spore, urządzone w dobrym, nowoczesnym stylu, jest tam sporo przedmiotów, które mają dla mnie szczególne znaczenie, szafę pełną strojów na każdą okazję i butów, które mogły by wypisać historię mody na przestrzeni kilkudziesięciu sezonów, lecz nie ma tam tego, czego pragnęłam najbardziej, nie ma ciepła i szczęścia, bo ono ominęło mnie jakimś ogromnym łukiem... a może po prostu nie zagląda już w te rejony...może po prostu, dla takich jak ja istnieją tylko ochłapy, resztki, popłuczyny....
O to czy ma dzieci bałam się zapytać, bałam się poruszyć te cierpkie tematy, po co wywoływać w kimś niepotrzebne łzy, a może wcale by nie płakała, jej zahartowane od bólu serce wydawało się znieść już każdą pogardę, każde poniżenie.
Wiesz Regina, powiedziałam jej na koniec, zazdroszczę ci. A ona uniosła tylko brwi ze zdziwienia i przyjaźnie się uśmiechnęła. Dopiłam swoją kawę i poszłam dalej, żegnając się jak ze starą, dobrą znajomą. Taka pozostanie w mojej pamięci, Regina spotkana na pigalaku, wylęgarni wszelkiego rodzaju pomysłów na lekką miłość. Nie wiem, czy powinnam podziękować jej za tą opowieść, bo w sumie ona oddała ją ot tak, po prostu, jak tani, zużyty ciuch, dlatego przyjęłam to jako prezent dla mnie, jako przesłanie na moje, lepsze jutro.