połówka z połówki...z połówki....
Biuro do spraw Osobliwości Krytycznych.
W przedziale działania owego biura miało zawierać się badanie spraw zacnych i wyjątkowych. Na około siódmym piętrze, po zewnętrznej stronie biurowca, gdzie znajdowało się biuro do spraw osobliwości pracowała Ona. W zwiewnej sukience przychodziła do pracy, wysokich botkach, sztucznym kożuszku i torebce sfatygowanej przez czas. Lubiła swoją pracę, bo zawsze podchodziła konstruktywnie do powierzonych jej działań. Nakładając rano krem na twarz, wykonywała oklepywanie dookoła oczu i uśmiechała się przy tym. Dwie grzanki tostowego chleba z serem i czarna kawa. Dla sportu jedno niuchnięcie fajki i szybki wybieg na autobus. Wszystko poukładane, bez zbędnych czynności, by nie tracić czasu. Z nim należy układać się po przyjacielsku, wtedy nie zdradzi cię i nie zacznie wybiegać w przód. Bo, co by było, gdyby, któregoś dnia, nagle zatrzymał się w jednym punkcie, krytycznym punkcie „zero”. Nigdy nie myślała o nim w ten sposób. Ale coraz więcej zdarzeń w jej poukładanym świecie zaczynało mieć znamiona krytyczności właśnie. W środku dnia spoglądała jednak przez okno, gdzieś w dal, bez celu zawieszając wzrok, to na gałęziach drzew, to na przechodniach na ulicy lub samochodach pędzących i zatrzymujących się na światłach na przemian. Czegoś szukała, była gotowa na zmiany, choć nie bardzo wiedziała, w jaką stronę miałaby się zwrócić. Niepokój w jej wnętrzu z dnia na dzień powiększał się, ale nie potrafiła podjąć tej właściwej decyzji potrzebnej, by zacząć wszystko od początku. A może nie trzeba wszystkiego tak od razu rzucać – pomyślała. Praca w biurze polegała na segregowaniu podań od petentów, którzy w ten lub inny sposób opisywali swoje przypadki karier, czasem złamanych, a czasem w rozkwicie. Podania najczęściej dotyczyły uznania ich za osobliwość krytyczną, co wiązało się z uzyskaniem prestiżu społecznego i otrzymaniem dość sporej dotacji na działalność wyjątkowo sobie właściwą. Należało rozpatrywać je bardzo skrupulatnie, czytając te wszystkie wywnętrzania i opisy specyficznych cech i własności. Są tacy, którzy chcą szybko otrzymać certyfikaty unikalności. Mają np. dwa paznokcie na jednym palcu lub powiekę o cztery milimetry niżej, niż wykazuje statystyka, a to ich zdaniem poważna kwalifikacja do miana osobliwości. Inni szybciej niż przeciętni reagują na zmiany hormonalne lub mają wręcz zaniżony poziom neuronowo-reakcyjny. Chcą z tej strony wedrzeć się w łaski dotowania swego jestestwa. Tylko nie każda z tych wyjątkowości posiada cechę czekania bezemocjonalnego. Nie każdy potrafi opanowywać swoje egocentryczne pragnienia bycia postrzeganym zawsze. Biuro ds. Osobliwości krytycznych takie podania zawsze odrzucało. Jeśli kandydat nie potrafi zachowywać pokerowej twarzy, nie nadaje się na miano krytycznego i nie godzien jest nosić odznaki darowanej zawsze z certyfikatem biura. Pewnego dnia do drzwi zapukał Ktoś. Jak zwykle wiedziała, że ów nieznajomy chce zaistnieć i szybko załatwić sobie przepustkę Biura do krytycznego świata osobliwości. Należało go szybko zbyć jednym zdaniem: „pańskie podanie zostanie niezwłocznie rozpatrzone”. Tym razem, kiedy przystemplowała już kartkę papieru, jej wzrok przywabiły jakimś magicznym blaskiem Jego dłonie. Gładkie, wręcz aksamitne, długie palce i żylasta zewnętrzna powłoka. Śniadość skóry kontrastowała z białymi mankietami i rękawami od garnituru. On wyszedł, a ona machinalnie podniosła kartkę podania i przyłożyła do nozdrzy. Ten zapach pozostawiły jego dłonie, a w niej zawirowały emocje jak rozwydrzone motyle, co uciekają przed zbliżającą się burzą. W jej duszy zawirowały nuty romantycznych piosenek i poczuła, jak lekko unosi się w górę. Tak, to był z pewnością ten jedyny mężczyzna, którego byłaby zdolna pokochać, a owo uczucie na pewno rozpoczęłoby pełen namiętności związek. Spojrzała na podpis na podaniu, nieznajomym był Sir. Leonidas Krywczenko, poborca majątkowy. Zdziwiła się, czegóż tak porządnie ubrany i wykształcony jegomość mógł szukać w Biurze do spraw Osobliwości Krytycznych? Natychmiast postanowiła przeczytać podanie: Zwracam się z uprzejmą prośbą....
Była w szoku, kiedy przeczytała ten świstek papieru do końca. Jej cudowny obiekt pożądania chciał, by uznano go za osobliwość nad osobliwości, ponieważ, jak to uzasadniał, od dziecka posługuje się szóstym zmysłem. Potrafi przewidywać zdarzenia w czasie odległe nawet o 100 lat. Wydało jej się to zupełnie nieprawdopodobne, owszem, przewidywanie jest możliwe, o jeden, dwa tygodnie, no może lata, ale żeby aż tyle! Hmm, prześle jeszcze dzisiaj podanie do prezesa, niech on to zobaczy i zadecyduje – pomyślała. Wracając z pracy do domu nie mogła skupić myśli. Wciąż widziała przed sobą owe piękne dłonie i czuła ten melancholijny zapach, ni to piżma, ni begonii. Tak, zakochałam się, to możliwe! I nagle przestraszyła się, bo jeśli ten Ktoś może przewidywać przyszłość, to z pewnością już wie o niej i o tym, co zrodziło w niej owo krótkie spotkanie. Następnego dnia w pracy przydarzył się jej mały wypadek, pończocha rozdarła się i puściła paskudne oczko prawie do samej krawędzi stopy. Wyszła z pokoju, aby w toalecie obmyślić strategię działania. O dziwo, na korytarzu, w poczekalni dla petentów siedział On, jegomość z wczoraj, o pięknych dłoniach. Zupełnie zmieszana nie rozumiała, czy owo spotkanie było przypadkowe, czy będzie jej jeszcze dane porozmawiać z nieznajomym. Jednak On nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi, czekał na spotkanie z prezesem Biura Osobliwości Krytycznych.
cdn....
W przedziale działania owego biura miało zawierać się badanie spraw zacnych i wyjątkowych. Na około siódmym piętrze, po zewnętrznej stronie biurowca, gdzie znajdowało się biuro do spraw osobliwości pracowała Ona. W zwiewnej sukience przychodziła do pracy, wysokich botkach, sztucznym kożuszku i torebce sfatygowanej przez czas. Lubiła swoją pracę, bo zawsze podchodziła konstruktywnie do powierzonych jej działań. Nakładając rano krem na twarz, wykonywała oklepywanie dookoła oczu i uśmiechała się przy tym. Dwie grzanki tostowego chleba z serem i czarna kawa. Dla sportu jedno niuchnięcie fajki i szybki wybieg na autobus. Wszystko poukładane, bez zbędnych czynności, by nie tracić czasu. Z nim należy układać się po przyjacielsku, wtedy nie zdradzi cię i nie zacznie wybiegać w przód. Bo, co by było, gdyby, któregoś dnia, nagle zatrzymał się w jednym punkcie, krytycznym punkcie „zero”. Nigdy nie myślała o nim w ten sposób. Ale coraz więcej zdarzeń w jej poukładanym świecie zaczynało mieć znamiona krytyczności właśnie. W środku dnia spoglądała jednak przez okno, gdzieś w dal, bez celu zawieszając wzrok, to na gałęziach drzew, to na przechodniach na ulicy lub samochodach pędzących i zatrzymujących się na światłach na przemian. Czegoś szukała, była gotowa na zmiany, choć nie bardzo wiedziała, w jaką stronę miałaby się zwrócić. Niepokój w jej wnętrzu z dnia na dzień powiększał się, ale nie potrafiła podjąć tej właściwej decyzji potrzebnej, by zacząć wszystko od początku. A może nie trzeba wszystkiego tak od razu rzucać – pomyślała. Praca w biurze polegała na segregowaniu podań od petentów, którzy w ten lub inny sposób opisywali swoje przypadki karier, czasem złamanych, a czasem w rozkwicie. Podania najczęściej dotyczyły uznania ich za osobliwość krytyczną, co wiązało się z uzyskaniem prestiżu społecznego i otrzymaniem dość sporej dotacji na działalność wyjątkowo sobie właściwą. Należało rozpatrywać je bardzo skrupulatnie, czytając te wszystkie wywnętrzania i opisy specyficznych cech i własności. Są tacy, którzy chcą szybko otrzymać certyfikaty unikalności. Mają np. dwa paznokcie na jednym palcu lub powiekę o cztery milimetry niżej, niż wykazuje statystyka, a to ich zdaniem poważna kwalifikacja do miana osobliwości. Inni szybciej niż przeciętni reagują na zmiany hormonalne lub mają wręcz zaniżony poziom neuronowo-reakcyjny. Chcą z tej strony wedrzeć się w łaski dotowania swego jestestwa. Tylko nie każda z tych wyjątkowości posiada cechę czekania bezemocjonalnego. Nie każdy potrafi opanowywać swoje egocentryczne pragnienia bycia postrzeganym zawsze. Biuro ds. Osobliwości krytycznych takie podania zawsze odrzucało. Jeśli kandydat nie potrafi zachowywać pokerowej twarzy, nie nadaje się na miano krytycznego i nie godzien jest nosić odznaki darowanej zawsze z certyfikatem biura. Pewnego dnia do drzwi zapukał Ktoś. Jak zwykle wiedziała, że ów nieznajomy chce zaistnieć i szybko załatwić sobie przepustkę Biura do krytycznego świata osobliwości. Należało go szybko zbyć jednym zdaniem: „pańskie podanie zostanie niezwłocznie rozpatrzone”. Tym razem, kiedy przystemplowała już kartkę papieru, jej wzrok przywabiły jakimś magicznym blaskiem Jego dłonie. Gładkie, wręcz aksamitne, długie palce i żylasta zewnętrzna powłoka. Śniadość skóry kontrastowała z białymi mankietami i rękawami od garnituru. On wyszedł, a ona machinalnie podniosła kartkę podania i przyłożyła do nozdrzy. Ten zapach pozostawiły jego dłonie, a w niej zawirowały emocje jak rozwydrzone motyle, co uciekają przed zbliżającą się burzą. W jej duszy zawirowały nuty romantycznych piosenek i poczuła, jak lekko unosi się w górę. Tak, to był z pewnością ten jedyny mężczyzna, którego byłaby zdolna pokochać, a owo uczucie na pewno rozpoczęłoby pełen namiętności związek. Spojrzała na podpis na podaniu, nieznajomym był Sir. Leonidas Krywczenko, poborca majątkowy. Zdziwiła się, czegóż tak porządnie ubrany i wykształcony jegomość mógł szukać w Biurze do spraw Osobliwości Krytycznych? Natychmiast postanowiła przeczytać podanie: Zwracam się z uprzejmą prośbą....
Była w szoku, kiedy przeczytała ten świstek papieru do końca. Jej cudowny obiekt pożądania chciał, by uznano go za osobliwość nad osobliwości, ponieważ, jak to uzasadniał, od dziecka posługuje się szóstym zmysłem. Potrafi przewidywać zdarzenia w czasie odległe nawet o 100 lat. Wydało jej się to zupełnie nieprawdopodobne, owszem, przewidywanie jest możliwe, o jeden, dwa tygodnie, no może lata, ale żeby aż tyle! Hmm, prześle jeszcze dzisiaj podanie do prezesa, niech on to zobaczy i zadecyduje – pomyślała. Wracając z pracy do domu nie mogła skupić myśli. Wciąż widziała przed sobą owe piękne dłonie i czuła ten melancholijny zapach, ni to piżma, ni begonii. Tak, zakochałam się, to możliwe! I nagle przestraszyła się, bo jeśli ten Ktoś może przewidywać przyszłość, to z pewnością już wie o niej i o tym, co zrodziło w niej owo krótkie spotkanie. Następnego dnia w pracy przydarzył się jej mały wypadek, pończocha rozdarła się i puściła paskudne oczko prawie do samej krawędzi stopy. Wyszła z pokoju, aby w toalecie obmyślić strategię działania. O dziwo, na korytarzu, w poczekalni dla petentów siedział On, jegomość z wczoraj, o pięknych dłoniach. Zupełnie zmieszana nie rozumiała, czy owo spotkanie było przypadkowe, czy będzie jej jeszcze dane porozmawiać z nieznajomym. Jednak On nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi, czekał na spotkanie z prezesem Biura Osobliwości Krytycznych.
cdn....