Pan Frankenstein

 



U pana Frankensteina na śniadaniu 

nalałam mleka do kubeczka

powoli sączyłam, po cichutku

nie chcąc zbudzić jego złej natury


u tego Pana pospolita mroczność

jestem na nago i przy stoliku

on patrzy na mnie nieciekawie

i całkiem głodny jest moich wdzięków


ten wzrok nie profesora

nie cynicznego jeszcze kochanka

dręczy mnie i przeszywa

lecz pragnę tego jak źródła życia



ja głodna także, lecz skrycie myślę

o jego aparycji dwulicowej

nie śmiem mu spojrzeć w oczy

ani zapytać o pragnienia


zrobię dla Pana Frankensteina

tysiąc figur z mego ciała na trapezie

będę skakać i się wyginać, jak akrobatka

do dźwięków co kołyszą się ospale


moje ciało wygina się jak struna

w lewo i w prawo, pospolite

on już znudzony moją niechęcią

zdąża na wieczne zapomnienie


po co tu przyszłam, po co tu jestem?

czy tylko po to by ma historia

stała się bardziej niż prawdziwa?

a może jeszcze nie żyję, mnie nie ma




Popularne posty