tak cię suko kocham...mam na imię Afryka.

Uderzył ją w twarz, raz, potem drugi i trzeci... bił aż spuchnięte, niebieskio - fioletowe oko schowało się pod napuchnietą powieką. Kopnał jej zbyt wystający brzuch, zbyt durzy niećwiczony. Potem szarpał jej nieumyte włosy krzycząc : Suko myj się, suko... Stał nad jej jęczącym ciałem i wyciągnoł fiuta... potem czuł już tylko zapach ostrych szczochów.
Dlaczego ??? - wyszeptała przestraszona, że to już jej ostatnie jęki w ziemskim bytowaniu. Bo jesteś scierwem z domu dziecka, z poprawczaka cię sobie wziolem, żeby bić ty Suko! to ostatnie slowo wypowedział z lekkim namaszczeniem, patrząc jej w to obrzęknięte oko odwrócił się i wyszedł. Chicala plakać lecz łzy nie znalazly ujscia z kanalików nabrzmiałych od krwi. kocham go, tylko jego... wciąż kołatalo jej serce, ale wierzyła resztkami sił w sens swoich słów.
Po jakiś trzech tygodniach w szpitalu wracając do domu spotkała stara znajomą, ona spojrzała przelotnie wprost w cień sinego oka i wiedziała by nie zatrzymywać się na dłużej i nie rozmawiać.
Mijały tygodnie. jego nie było. Nie wiedziała dokąd się udał, co robi, bała się mysleć, że wróci i wtedy...że ona, nie będzie taka jaką on chciał widzieć.
Czuła strach i zagubienie. Biernie siedziała przed teleodbiornikiem patrzac w kolorowe tele obrazy, marzenia szklanego ekranu, sztucznie niedostępnego życia. Życia nie dla niej. Pętla zaciskała się wokoło jej zycia, głowy, szyi i oddechu. Najabardziej wkurzała ją reklama z hasłem: “Jesteś tego warta”, bo coż to właściwie znaczy...? Nigdy nie mogła pojąć znaczenia tego zdania. Jej wartość zależała od niego, mężczyzny perwersyjnego i chamskiego w swojej głowie miała zależność daleko posunietą od zwykłej była jego rzeczą, przedmiotem, własnością. Za każde nieposłuszeństwo karał ją, rzucał na łózko i bił, a ona potem była mu wdzięczna. Teraz kiedy go zabrakło jej życie przestało mieć konkretny wymiar. Usychała. Czuła się jak by była na odwyku. Na chwilę zamknęła oczy i wtedy usłyszała lekki szelest wiatru. Za oknem było widać nadciągające chmury i zbliżającą się burze. Przypomniała sobie swoje imię. Afryka. Tak do niej mówiła matka i babka i prababcia. Zawsze kojarzyła je z piękna kobietą o długich, smukłych nogach i tęczowej chuście przepasanej lekko powyżej piersi. Chciała się poczuć tak wyjątkowa jak nigdy. Nic już nie czuła.

Popularne posty